Słońce
zgasło, nagle, bez żadnego ostrzeżenia. Zapadła ciemność, i jedyne co
można było dostrzec to wilka. Zdawał się on ciemniejszy od nocy
panującej wokół niego. Jego oczy bez źrenic, czerwone jak krew, głębokie
jak ocean.
Patrzył wciąż na mnie, tylko na mnie, choć wokół zebrały się już inne wilki, które warczały na nowego. Nie mogłam oderwać wzroku od jego lśniącej, czarnej sierści. Nowy rozejrzał się. Ale po chwili znów skupił swój wzrok na mnie. Jego aura przesiąknięta była strachem, a jednocześnie emanowała z niego siła, inna niż nasze, jakby miała inne pochodzenie. Wilk powoli podszedł i ukłonił się przede mną. Spojrzał mi w oczy i rzekł. - Wybacz, pani. Nie chciałem cię przestraszyć. (Ciąg dalszy nastąpi...) |
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz