Ostatnio bardzo słabo się czuję , przybyłam na wadzę mimo tego że jadam tak jak zwykle . Może to te jagody , bądź coś innego ? W każdym razie przeszłam się na spacer , kiedy nagle zza krzaków wyskoczyło coś w postaci niedźwiedzia , ale to nie był on . Miał dłuższe pazury oraz był co najmniej 3 razy większy niż normalny niedźwiedź . Zaczęłam się po woli cofać , między nim a mną brakowało co najmniej 4 metrów . Istota zaczęła przeraźliwie sapać . Ona się do mnie zbliżała , miałam zamiar uciekać ponieważ nie czułam się na siłach by wziąć odpowiedzialność za to coś .Poczułam ostre szarpnięcie i nagle uderzyłam głową w piach. Nic już nie pamiętałam , ale gdy się ocknęłam zaszurałam łapą . Byłam w ogóle innym miejscu , to nie był teren watahy . Mutant który musiał mnie porwać gdzieś poszedł . To była jedyna okazja żeby stamtąd się wydostać , ale gdy próbowałam się podnieść - moja łapka była przykuta żelaznym łańcuchem do kamiennej skały . Opadłam z sił , wątpię żeby ktoś mnie odnalazł .
C,D.N
(PISAĆ C.D ! )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz